Co dziś rzucili?!... czyli zabieramy cię w podróż do przeszłości.
Kolejki po girlandy papieru toaletowego, "Brutal" obok "Pani Walewskiej", rodzinna podróż maluchem do Bułgarii. Czasy, w których panie nosiły trwałą, a panowie "męski zwis", dobrze znamy z filmów Barei albo przeżyliśmy na własnej skórze... Ale warto spojrzeć na nie w zupełnie inny sposób.
Małżeństwo dziennikarzy, Iza i Witek, postanowili na pół roku przenieść się do rzeczywistości przełomu lat 1981/1982. Zamieszkali w bloku z wielkiej płyty, zrezygnowali z Internetu i komórek, a po Warszawie jeździli fiatem 126p. Dziecku wręczyli zabawki pamiętające czasy Jaruzelskiego, a w ich kuchni zagościły dania polecane przez kultową "Przyjaciółkę".
Po co to wszystko? Autorzy sprawdzili czym różni się współczesne życie od tego sprzed trzech dekad. Zabrali nas w sentymentalną podróż, przyjrzeli się absurdom PRL-u, ale przede wszystkim szukali odpowiedzi na pytanie, czy dziś żyje się nam lepiej.
UWAGI:
Lektury i inspiracje s. 313-[317].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Zabawna książka, która z nutką nostalgii opisuje trudne czasy PRL-u, m. in.:
Hobby - PRL nie oferował zbyt wielu rozrywek. Należało zorganizować je sobie samemu. Najprościej było poświęcić się hobby: Jeden z mieszkańców Kielc obwieszał ściany swego domu pięknymi porożami, choć na polowaniach nigdy nie bywał. Rogi upamiętniały jego liczne romanse z mężatkami. Z kolei jako dowód klęsk miłosnych przechowywał jelenie zęby.
Mieszkanie - radość z otrzymania po wielu latach własnego M gasił regulamin osiedlowy: Mieszkanie, a zwłaszcza przyjmowanie gości, było niezwykle skomplikowanym i delikatnym przedsięwzięciem. Osoby przebywające w budynku w porze nocnej, a niezamieszkujące w nim, wpuszczone mogły być po wyjaśnieniu portierowi celu przybycia i okazania mu dowodu osobistego.
Higiena - w gazetach pojawiały się dziesiątki haseł propagujących higienę, ale dostęp do publicznych szaletów był kłopotliwy: Jedna wielka wielkomiejska ubikacja kosztowała aż pół miliona złotych. Dlatego w latach 60. w Warszawie działał tuzin ustępów, czyli jeden na sto tysięcy mieszkańców.
Kuchnia - gospodynie dwoiły się i troiły, by zastąpić czymś mięso, którego ciągle brakowało. Pomysły, np. na kotlety z kaszanki, podsuwały gazety: Z kaszanki zdjąć osłonkę, rozdrobnić widelcem. Na patelni rozgrzać tłuszcz, zeszklić w nim drobno pokrajaną cebulkę, po czym dodać do kaszanki wraz z jajkiem i przyprawami. Bardzo dobrze masę wyrobić drewnianą łyżką, formować kotleciki, obtaczać w tartej bułce i smażyć na patelni jak normalne kotlety.